:ani-i in wonderland:

Tuesday, April 04, 2006

::put him out

Wyjsć z seforki, pojechać do Krakowa. Przejsć sto kilometrów, wydać mnóstwo pieniędzy, opalić się pierwszym wiosennym słońcem. Ale od początku. Najpierw:

Dekadencja. Dj Ekschłopak za gramofonami. Tańce- hulańce, miłe towarzystwo, Dolce & Gabbana poderwany! Tak mało czasu już zostało!
Znów breakbeat, słodki wermut z sokiem grapefruitowym, cała noc na parkiecie, przytupując do rytmu z D&G. (Gdzie on sie tego nauczył?! Re-we-la-cja!)
Więcej: Justin Timberlake, Prince, wielkie okulary, zaskakująco interesujący chłopak. Nowy numer telefonu w puderniczce.

Dalej: Przystanek na jedzenie, Marek nie jada wołowiny, więc się przeciągnęło. Trzecia w nocy, sms od D&G -Uważaj na siebie, daj znać jak położysz główkę na poduszce, cmok i spij dobrze. Czyli- kolejne zaskoczenie tego wieczoru. I jeszcze kino; umówimy się do kina (?).

Czwarta, prysznic, piżama, jeszcze tylko odebrać pocztę; spać. Wpół-do-piątej.

Szósta. Wrrrrrr! Budzik.
Prysznic, herbata, dużo korektora pod oczy. Klucze z seforki. Nowa podróżna torba, kosmetyczka (ta wiecznie-spakowana), koszulka na zmianę, kilka drobiazgów, notes.
Otwieram seforkę i myslę o minionej nocy, o perełkach, Raw us Fuck, o moim wonderlandzie. Czytam o dr.Brandt`cie, usmiecham się do wszystkich, dostaję kolejnego smsa od D&G.

Od jakiegos czasu mam straszną ochotę na lody. Mogą byc piernikowe.

Po pracy wsiadam w autobus; trasa Bytom- Katowice. Tak, przysypiam. Jadę trzy przystanki, wsiada Sexy Izzi z gachostwem. I jest smiesznie, miło, prawie rodzinnie.

W pociągu jemy orzeszki i spimy. Może raczej ja spię, oni się ze mnie smieją. (Przecież widzę!).

Gachostwo Izzi oddycha ciężko na krakowskim dworcu. Sląsk chyba nie przypadł mu do gustu (Iz?), nie zachwyciło go również fortessimo, wręcz przeraził plac Sikorskiego.

Siedem minut zajmuje droga do mojego nowego gniazdka. Zapiera mi dech w piersiach! Maleńki placyk, na srodku maleńki ogródek, cichutko, czysciutko, i wróżka Maxima piętro niżej. I lombard, jak mi się pieniądze skończą będę mogła sprzedawać wartosciowe rzeczy Izzi za bezcen. Tak, lombard to dar niebios!
Pochyły sufit, drewniane belki, dwa foteliki pod oknem.
Zupełny brak sąsiadów; i te siedem minut z Rynku!

Sms do D&G: -Tu jest cudownie!
Sms od D&G: -Kraków jest cudowny, tobie tam będzie cudownie!

Piję herbatę z ulubionego kubka Izzi; muszę jak najszybciej przywieźć sobie moje trzy ulubione kubki.

Idziemy pod Okno Papieskie. Jest cicho, jest ciemno, palą się swiece. Ludzie spiewają, płaczą. Ja nie umiem o tym mysleć.

Rok temu był Ktos, z kim chciałam jechać do Krakowa tego dnia. Nie mogę uwierzyć, że minął już rok, rok osobno, rok może trochę smutny, rok, kiedy naprawdę się dorasta.
Rok, kiedy się tęskni, kiedy czasem się nie może, kiedy na jeden wieczór znajduje się sobie pięć różnych zajęć. Żeby tylko zasnąć ze zmęczenia.
Ale też rok, który rozwija. Uczy. Usmiecha się do harcerzy w Carrefour`ze, jeździ na wycieczki bliższe i dalsze, nakleja ważne zdania nad łóżkiem, je owsiankę na sniadanie. Chodzi do kina, słucha muzyki poważnej, gromadzi materiały o Lizbonie.
Taki rok, kiedy najwięcej dowiadujesz się o sobie, o ludziach, których kochasz. Którzy są dla ciebie ważni.
Rok, który już nie boli.

Nie można za dużo rozmyslać.

Wracamy do domu.
W drodze powrotnej wstępujemy >na moment< do Jazzrocka. Izzi podrywa barmana, dostaje nawet szklaneczkę wody na kwiat od gachostwa (bo gachostwo się dyskretnie ulotniło).
Jest koło drugiej, jak kładziemy się spać. Izzi ma na ósmą do pracy, znamy się na tym.

Ja wstaję koło dziesiątej, prysznic, zakupy, kręcę się niezauważona po moim nowym miejscu pracy. Jest miło, inaczej, jestem przerażona. Jak sobie poradzę?!?

Przeraża mnie Sisley.
Kierowniczka uspokaja, mam pierwsza nową koleżankę! Studiuje wychowanie plastyczne na UJ. Zapomniałam imienia.

Dzień mija leniwie, na murku pod Wawelem, na spacerze, pięknie swieci słońce, na tyle nie chce mi się wracać do B., że wyjeżdżam dopiero po 21. Do mojego łóżka kładę się koło pierwszej, słucham jeszcze Ms. Dynamite, czytam chwilkę, odpisuję na zaległe smsy.

D&G: -Clinique Happy czy L`eau par Kenzo?
Aniii: -Zdecydowanie Happy; a lepiej: Moschino Friends.

Żeby było ciekawiej:
Wrrrrrrrr o szóstej. Tak, tak, budzik. Klucze, czarna koszulka, otwieramy seforkę.

1 Comments:

Blogger milena michałowska said...

jej...ładny blodżek , fajnie piszesz aż sie miło czyta...
szkoda ,że wjeżdżasz... przynajmniej będzie ten blog zeby czasem se luknąć co u cebie, jak twoje myśli znajdują miejsce,
ehh Kraków szczęście przynosi...
całusy myszko:D

melancholijnie sie ostatnio robi:D... wiosna...

11:03 PM  

Post a Comment

<< Home