:ani-i in wonderland:

Wednesday, April 26, 2006

Koniec z Bytomlandem.
I jaki piękny koniec.

Ostatni dzień przespałam. Pod kołdrą, pod kocem, z muzyką w tle.

Dwa poprzednie dni to były nasze małe wakacje. Z tortem z bitej smietany w parku w Katowicach. Ze slodkim tortem w kształcie serca, z ostrym słońcem, z plastikowymi widelczykami. Z kinemi i z winem, z mnóstwem usmiechów, z późnym powrotem do domu, z serkiem kiri.

Z rewelacyjnym koncertem Groove Armady, ajjj te swiatła, ta muzyka, ajjjj -ty!

I cudownie leniwym porankiem. Jajecznicą na sniadanie. I najwspanialszym prezentem swiata.

Spacerem i bajką o łełąbie (!) czytaną na głos na ławce w parku. Najpierw Mart, później ja. Później sok pomarańczowy, i znowu Mart. I słońce.
I tak przez kilka godzin.

Wakacje z bajką, z lodami, pyszną zupą serową i kiepskim żurkiem.

Zjedlismy litr lodów kawowych. Wypilismy słodkie wino. Oglądalismy kolejny już film razem. Oglądalismy go przytuleni, mocno, mocno przytuleni. I nie obejrzelismy do końca. Zaspalismy do pracy. Zaspalismy na pociąg. Pożegnalismy się, sniąc jeszcze, jeszcze nie obudzeni. Bo obudzimy się dopiero w niedzielę, w Krakowie, bo Mart przyjedzie bardzo wczesnym porankiem. Musimy dokończyć Swiat dysku. Musimy znów pójsć na lody.



A ja pakuję rzeczy. Mart biega, załatwia, liczy budżet (wakacyjny!).
Ja pakuję rzeczy, zamykam kartony, zostawiam Misie, zabieram tylko Księciunia i Baletnicę. Piorę, prasuję, martwię się trochę. Wycieram zardzewiały rower wilgotną szmartką.
Mój chłopak biega po Warszawie, biega po jakichs klubach, dziwnych miejscach. I odkłada pieniążki na wakacje w Lizbonie. Prawda, Mart?

I przyjedzie do mnie w niedzielę.

2 Comments:

Anonymous Anonymous said...

Prawda, Ann :*

11:31 PM  
Anonymous Anonymous said...

:) czesc, przepraszam, ale musze skomentowac :)) taka prawda, z tym odkladaniem ,ze mi najpierw musi oddac 3200zl za jego protetyke na ktora mu pozyczylam pieniadze w grudniu... zeby mial sie czym usmiechac... tak wiec nie liczylabym na niego w kwestiach finansowych, zreszta w pozostalych tez nie... widze, ze masz na swoim blogu zdjecia, ktore robilam marcinowi rok temu nad morzem... polecam zajrzenie mu do komorki w wolnej chwili... zobaczysz,ze nie jestes jedyna do ktorej jezdzi... i ktorej opowiada o odbudowywaniu swiatyni milosci, o wspolnych wakacjach, przyszlosci itd... i ktorej robi usmiechy z ketchupu na kanapkach :) pozdrawiam i polecam ostroznosc... a tym czasem pozdrawiam pana magistra mart'a ktory jak sie okazalo nawet w tej kwestii klamal :) pozdrawiam, ariadna@interia.pl

2:20 PM  

Post a Comment

<< Home