:ani-i in wonderland:

Thursday, April 27, 2006

::slow hot wind

Aniii, Slow Hot Wind, rozmyslania.

jest już za późno
nie jest za późno

Nowy blog już założony. Zainteresowanych adresem- proszę o kontakt.
Rzeczy już prawie przewiezione. Siedzą w krakowskim mieszkaniu Kosmita, jeszcze tylko rower, książki, kubki do herbaty. Zainteresowanych adresem- proszę o kontakt.

Jutro o tej porze będę leżała przykryta nową kołdrą. Z czekoladowym kremem na stopach, niezapominajkami na parapecie. Z zapaloną lampką nocną.

Dobranoc.

Wednesday, April 26, 2006

Koniec z Bytomlandem.
I jaki piękny koniec.

Ostatni dzień przespałam. Pod kołdrą, pod kocem, z muzyką w tle.

Dwa poprzednie dni to były nasze małe wakacje. Z tortem z bitej smietany w parku w Katowicach. Ze slodkim tortem w kształcie serca, z ostrym słońcem, z plastikowymi widelczykami. Z kinemi i z winem, z mnóstwem usmiechów, z późnym powrotem do domu, z serkiem kiri.

Z rewelacyjnym koncertem Groove Armady, ajjj te swiatła, ta muzyka, ajjjj -ty!

I cudownie leniwym porankiem. Jajecznicą na sniadanie. I najwspanialszym prezentem swiata.

Spacerem i bajką o łełąbie (!) czytaną na głos na ławce w parku. Najpierw Mart, później ja. Później sok pomarańczowy, i znowu Mart. I słońce.
I tak przez kilka godzin.

Wakacje z bajką, z lodami, pyszną zupą serową i kiepskim żurkiem.

Zjedlismy litr lodów kawowych. Wypilismy słodkie wino. Oglądalismy kolejny już film razem. Oglądalismy go przytuleni, mocno, mocno przytuleni. I nie obejrzelismy do końca. Zaspalismy do pracy. Zaspalismy na pociąg. Pożegnalismy się, sniąc jeszcze, jeszcze nie obudzeni. Bo obudzimy się dopiero w niedzielę, w Krakowie, bo Mart przyjedzie bardzo wczesnym porankiem. Musimy dokończyć Swiat dysku. Musimy znów pójsć na lody.



A ja pakuję rzeczy. Mart biega, załatwia, liczy budżet (wakacyjny!).
Ja pakuję rzeczy, zamykam kartony, zostawiam Misie, zabieram tylko Księciunia i Baletnicę. Piorę, prasuję, martwię się trochę. Wycieram zardzewiały rower wilgotną szmartką.
Mój chłopak biega po Warszawie, biega po jakichs klubach, dziwnych miejscach. I odkłada pieniążki na wakacje w Lizbonie. Prawda, Mart?

I przyjedzie do mnie w niedzielę.

Monday, April 24, 2006

::connect

Samotność
Samotność jest jak deszcz.
Z morza powstaje, aby spotkac zmierzch;
z równin niezmiernie szerokich, dalekich,
w rozległe niebo nieustannie wrasta.
Dopiero z nieba opada na miasta.

Mży nieuchwytnie w godzinach przedświtu,
kiedy ulice biegną witać ranek,
i kiedy ciała, nie znalazłszy nic,
od siebie odsuwają się rozczarowane;
i kiedy ludzie, co się nienawidzą, spać muszą razem -
bardziej jeszcze sami:

samotność płynie całymi rzekami.

R.M. Rilke


To jest własnie ten jeden, ulubiony wiersz.
Ulubiony tomik poezji.

Wyczekany dzień.
On this day.

::la beaute est un langage

Sunday, April 23, 2006

::lektury nadobowiązkowe

Zbliżamy się do końca historii tego bloga.
Nie wiem, czy pisać jeszcze.
Zmienia się aniii, aniii dorasta, zmienia się wonderland.
Zaczyna się zupełnie cos innego.
Dzięki, że czytaliscie, zaglądaliscie, że przysyłaliscie smsy, że wam się podobało. Wyslę wam czasem jeszcze jakąs piosenkę, napiszę kolejnego zbiorczego maila. Wpadnę na weekend, niezapowiedziana, na jakis rewind, platforma-party, wpadnę usmiechnięta i wycałuję was wszystkich.
Kala, Mila, aFu, ostatnio Didi, dzięki za godzinne rozmowy.

Kala- cholero! pamiętaj- miałysmy po kilkanascie lat, i było tylko jedno - kochaj!,
aFu- shake that ass for me (!) ;
Mila- szkoda, że tak późno, Blogowa Księżniczko. Pewnie spotkamy się w jakims pociągu, gdzies między Warszawą a Zieloną Górą, Krakowem a jakims innym magicznym miastem;
Didi-

Zakochani
Jest nam tak cicho, że słyszymy
piosenkę zaśpiewaną wczoraj:
"Ty pójdziesz górą, ja doliną..."
Chociaż słyszymy -- nie wierzymy.

Nasz uśmiech nie jest maską smutku,
a dobroć nie jest wyrzeczeniem.
I nawet więcej, niż są warci,
niekochających żałujemy.

Tacyśmy zadziwieni sobą,
że cóż nas bardziej zdziwić może?
Ani tęcza w nocy.
Ani motyl na śniegu.

A kiedy zasypiamy,
we śnie widzimy rozstanie.
Ale to dobry sen,
ale to dobry sen,
bo się budzimy z niego.
Szymborska



Marek i Dominik; Michał; wszyscy eks, od których uciekłam z krzykiem, bo było jeszcze za wczesnie; Tomek; P-i-x; całe mnóstwo ludzi, których poznałam w przeciągu ostatniego roku- dziękuję, ze byliscie, zwłaszcza teraz, zwłaszcza w t e d y. Dziękuję za maile, za tańce, za herbaty, kino i mnóstwo smiechu. Za każdą łezkę. Za Miloopę, Stereo Total, wszystkie szaleństwa na scenach, powroty z wygadanymi taksówkarzami, za Powiedzieć wszystko, Czułego barbarzyńcę, miliony marzeń, wariactwa w Fanaberii.
Primo- dzięki za pobudkę o 7 rano pod Szyndzielnią, postoje w drodze do Katowic i odwiezienie mnie przez 5:ceta do Seforki na 11stą. Za darmowy wstęp na absolutnie wszystkie fajne imprezy w okolicy. I za smsy zaczynające się od słowa bejbe.
Oooo, Stypek- ja się nigdy nie nauczę tańczyć na trzy!
Maciek- Beltaine, pokahontaz, dzięki, smieszne to było, mam twój szalik!
Grzesiek- sto płyt, Zakopane, przepraszam, jest już za późno, nie jest za późno (?).
I Mq- najlepszy z byłych chłopaków. Zdecydowanie polecam. Czoooosnek! Widzimy się wsród czarnych w Fusion!


Obiecajcie, że czasem o mnie wspomnicie. Hm? Że byłam takim wariatem. Nie pamiętajcie mnie ze łzami w oczach. Że płakałam, klęłam pod nosem, nie mogłam się pozbierać. Myslcie o mnie ciepło, tylko przy okazji jakiejs fajnej piosenki w radio, Protection, płyty z fajną okładką.
Pomyslcie, jak wrócicie z Dekadencji o 7 rano. Albo z Maski, Gigolo Rec.
Albo jak ktos zaprosi was na lody. I jak będziecie jesc krówki i milky way`e (aFu!).
A jak będzie wam źle- aniiilinia. Czynne 24/7.
Zawsze można się wyżalić. I oberwać za użalanie się nad sobą.

aniii (11:29)koniec mojego bloga
afu#2 (11:30)dlaczego koniec?
aniii (11:30)bo wszystko sie zmienia
aniii (11:30)wlasnie to do mnie dotarklo
afu#2 (11:32)no fakt twoje zycie obraca sie wlasnie o 180 a moze i wiecej stopni



another new beggining
&the end




::nigdy nie będzie takiego lata

Płyta od Maćka jest genialna. Genialna. Począwszy od okładki, na każdej piosence skończywszy. O każdej piosence mogłabym napisać bajkę, historię, opowiedzieć jakąs anegdotkę. Tylko czemu Englishman in New York? Tylko czemu Home, Maciek?
Mnie tam będzie dobrze. Ja to wiem.

Nigdy nie będziesz dla mnie miła taka.

Nigdy nie zapomnę. Nie zapomnę, jak to jest mieć was wszystkich gdzies blisko. Tańczyć, smiać się, ale przede wszystkim płakać o trzeciej nad ranem, czytając te wszsytkie karteczki nad moim łóżkiem. Z datą 06.10- każdy następny dzień może być tylko piękniejszy.
Od niedawna tak własnie jest. Jest tak pięknie między literami.

Za kilka dni- dwa, trzy- posciągam karteczki znad łóżka. Nie będę ich już wieszała w nowym pokoju. Zapamiętam wszystko, co na nich napisałam przez ostatnie pół roku. Schowam do jednego z pudełek, akurat do tego, które zostawię w Bytomiu.
Posciągam zdjęcia. Kilka zdjęć w drewnianych ramkach, kilka przyklejonych po prostu tasmą do sciany; nie wiem jeszcze, czy zabiorę je do nowego pokoju.
Spakuję książki. Płyty. Kilka filmów, które mi zostały. Mnóstwo malowideł. Jeszcze nie wiem do końca, jak to wszystko przewiozę. Jakos sobie poradzę; zawsze sobie radzę.

Chcę, żebys kochał mnie za to, że płaczę przy smutnych książkach. Ta karteczka ze mną pojedzie. Albo trafi gdzies indziej, z kolejnym listem.

Kupiłam niedawno nową posciel. W zielone rybki czy cos takiego. Mam sliczny żółciutki szlafrok. Niezapominajki, stokrotki, fiołki. Stojącą lampę. Aniołka na sznurku i dżem od Kali Mamy. Rower. Mnóstwo wspomnień, kilka pudełek z pamiątkami. Zabiorę to wszystko do miejsca, które będzie musiało stać się moim nowym domem.

I będzie, z tym małym pijusem Izzi; ej Iz, mam nadzieję że dostaniesz ten awans, bo każdy grosz się nam przyda. Na piwo i zakupy. I drogą biżuterię. I na wannę od Philippe`a Starcka. I torebki Miu Miu, absolutnie zresztą wszystko od Miuccii Prady.

Jeszcze tylko trzy dni w Seforce.
Wczoraj prawie płakałam.
Zdecydowanie nie wezmę mojego Leppera z szafki. Iga, Iza, zostawię go wam, żebyscie o mnie nie zapomniały.
Gdybym mogła, zostawiłabym sobie też klucze. Hasło do wejscia, wszystkie hasła. Żebym mogła otworzyć sobie o każdej porze dnia i nocy.
Najwyżej się włamię.

19 czerwca djKrush w Hipnozie, to na pewno przyjadę. Później urodziny Młodego, też będę. Całkiem często.

A później jedziemy na wakacje. Na cudowne i ciepłe wakacje. Daleko.
Ale o tym ani słowa.

::that`s the way



aniii&mart
gdzies blisko mnie

Saturday, April 22, 2006

::tell me your favourite song

Będę kiedys miała osiemdziesiąt lat.
Chciałabym wtedy mieć maleńki domek w Starej Miłosnej. Z ogródkiem. Z wisniami. Z ogromnymi drzewami wisni. Bo wisnie pięknie pachną wiosną. Bo pod kwitnącą wisnią można rozłożyć koc w paski, wyciągnąć się na tym kocu, przeleżeć cały dzień, leniwie przewracając kartki jakiejs fascynującej książki.
Chciałabym spędzać wieczory wsród moich płyt i filmów. Zawinięta w twój za duży sweter.
Codziennie rano wybierać z tobą muzykę do sniadania. I do obiadu. I kolacji.
Wiem, że robisz fantastyczne kanapki z łososiem. I że nie masz masła w lodówce.

(I dzwonisz, zanim zaczniesz pracę, dzwonisz, bo tęsknisz, bo chcesz wiedzieć, gdzie jestem, czy dotarłam do domu, czy o tobie myslę. Tak?)

I jak już będę miała osiemdziesiąt lat, będę miała ogromną spiżarnię z konfiturami, które będę zbierała przez całe moje życie. Przede wszystkim konfitury agrestowe i porzeczkowe. Z wisni, malin, jeżyn, ze sliwek. Będę piekła kruche ciasteczka, i podawała z herbatą i konfiturami.
W całym domu będzie pachniało gorącym ciastem. I cynamonem.

Będę kręciła się po ogrodzie w kaloszach- białych, i po domu- na bosaka. Będziesz już wtedy bardzo stary, więc będę mówiła do ciebie głosno. Czasami zasniemy w ogródku, dobrze? I obudzimi się czasem gdzies bardzo daleko. W miejscu, które zobaczymy pierwszy raz bardzo wczesnym porankiem. Dobrze?

Będę bardzo szczęsliwa w dzień moich osiemdziesiątych urodzin. Obiecujesz?





Wszystko dzieje się tak szybko.
Wiesz, co teraz robię? Zastanawiam się, jak wygląda twój set. Nie znoszę Full Intention. Cruel Intentions.
Przerabiam płyty Seforki na mp3. Żebys mógł w domu słuchać tego, co leci u mnie w pracy.
Nie wracaj do domu zbyt późno. Usmiechnij się, jak już przeczytasz:


Karollka (22:41)jak dzownilas wtedy z warszwwy to mialas taki glos........
aniii (22:42)moze to durne
aniii (22:42)ale ja sie przy nim czuje jak mala dziewczynka
aniii (22:42)i chce sie ciagle przytulac
Karollka (22:42)nie to nie jest durne
aniii (22:42)i w ogole...
Karollka (22:43)ech... supe/... naprawde.... strasznie sie ucieszylam jak slyszalam ciebie taką beztrosko zadowoloną


Dobranocka.

::flick the switch & turn the music on

Ostatnie cztery dni w Seforce.
Zapłaczę się.
Zostawię wam mojego Leppera w szafce. Dobrze?

Oddam klucze. Kartę do wyjscia. Wszystko pozabieram.
Spakuję, i przewiozę gdzies daleko.
I pewnie już nie wrócę do Bytomia.

::surrender

Zestaw prezentowy swietny. Od początku:
*w kartoniku podróżnika, z napisem- mistrzostwo swiata, Dorothy, mapa Bytomia, i to antyk, jeszcze z drzewami na Rynku- żebym pamiętała, jak do Platformy wrócić. Na weekend. Bo Czosnek stwierdził, że jestem Rezydentem;
*płyta- od Mq własnie, nie wiem jeszcze z czym, ale w pięknym etui, z misiem z walizkami, z napisem Goodbye Compilation, po prostu łezka w oku;
*butelka tej, no, wszyscy wiedzą, wypita oczywiscie w doborowym towarzystwie, nie powiem nawet w jakim miejscu- niech to zostanie słodką tajemnicą najporządniejszych dziewcząt, jakie znam;
*precelek- bytomski precelek krakowski, do porównywania smaków, do zasuszenia, żebym mogła nachalnych adoratorów w łeb walić
*a propos adoratorów, hm, zdjęcie- paskudne- z liceum, no wiesz, Kala; a na zdjęciu aniii jedząca ogromną bułkę (pewnie nie moja, przecież ja nie nosiłam sniadania? czy nosiłam, bo już nie pamiętam?), zdjęcie oczywiscie opatrzone podpisem, do odstraszania mężczyzn, zdjęcie, które gdzies zginęło, ktokolwiek widział, ktokolwiek wie?;
*pierscionek- piękny, cudowny, milka`s handmade, cekinki, krakowski lans!;
*niezapominajki- niezapominajki to są kwiatki z bajki, rosną nad potokiem, patrzą żabim okiem, patrzą sobie skromnie, nie zapomnij o mnie;
*stokrotki- stokrotki, które trzeba przesadzić w moje wędrujące doniczki;
*klamerka- bo jak przyjadę na Slask to będzie mi się trudno oddychało! (Milka!)
*papeteria- mam pisać do Marta?
*jeny, całe mnóstwo innych rzeczy, nie sposób wymienić, i każda z jakims przeznaczeniem, pomyslem, opisem. Dzię-ku-ję!

Ach! Szlafroczek. Moje małe marzenie, szlafroczek, mięciutki, żółciutki, z kapturem.
Po wyjsciu z wanny, pachnący płynem do płukania. Cieplutki. Moje kochane dziewczyny!

Było cudownie. Ja Jjuż za wami tęsknie. I wcale w to nie wierzę, wcale a wcale. Może mnie się tylko wydawało, że się żegnam z wami?

Friday, April 21, 2006

::sweet sensations

alexHarmony (19:39)ja nie jestem zainteresowany paskudami i nie bylbym w zwiazku z paskuda, wiec... nie jestem. Ale jestem w zwiazku z Toba, wiec nie mozesz byc paskuda... Co nalezalo dowiesc
aniii (19:39)hehe
aniii (19:39)zdawales mature z matematyki?
alexHarmony (19:39)coz za cudowne wyprowadzenie dowodu
alexHarmony (19:39)tak
aniii (19:39)hm
aniii (19:39)to oznacza jeszcze
aniii (19:40)jedno
aniii (19:40)jestes ze mna w zwiazku :>?
alexHarmony (19:40)tak wlasnie uwazam, niezaleznie co o tym Ty myslisz
alexHarmony (19:40)
alexHarmony (19:40)jak dla mnie jestes moja dziewczynka

::shine on






All the time he makes me glad that I’m alive
Together we will survive
What do you think brought the sun out today
It’s my baby, oh, help me sing
O n t h i s d a y .

izzi&aniii:
http://hypnosite.scene.pl/uliczka/positivenergy/decor.html

taka impreza:
http://hypnosite.scene.pl/uliczka/positivenergy/jakiegobobonaaleocochodzi.jpg

i mój chłopak:
http://hypnosite.scene.pl/uliczka/positivenergy/alex.html


No przecież padnę ze smiechu!
13 w piątek, positiv(e)nergy party, to dopiero cos!

Do mojego Chłopaka:
(który udaje, że tu nie zagląda, a ja i tak wiem, że zagląda!)

*całus na dzień dobry- bo jestes, bo wstajesz ze mną, bo robisz mi jajecznicę na sniadanie;
*całus, bo puszczasz jakąs cudowną płytę, a ja nawet nie wiem, co to jest;
*kolejny, bo zaraz po obudzeniu przysyłasz mi 36 absolutnie cudownych zdjęć; no i jak tu się nie cieszyć od rana?;
*pac w łeb, bo też się martwisz, bo jest trudno, bo przecież oboje się boimy;
*jeszcze wiele innych rzeczy, ale to ci powiem dopiero, jak się spotkamy, nie tutaj. Powiem ci tylko ciiiiiiichutko, że to dopiero 2 dni, i że jeszcze długo, długo, zanim pójdziemy na spacer nad Wisłę, nieważne- w Warszawie czy w Krakowie, jeszcze długo, ale i tak wiem, że zawsze jestes - zawsze gdzies obok.

Całus.
Szkoda, że Mój Chłopak nie może mnie dzis żegnać razem z resztą Przyjaciół.
No ale Mój Chłopak ma mnóstwo Ważnych Rzeczy do załatwienia. Szkoda że tym razem będzie robił to beze mnie.

Thursday, April 20, 2006

::in the air

21 kwietnia, godzina 20.00.
Aniii i przyjaciele w Platformie.
Rączka w górę, kto będzie?

Wednesday, April 19, 2006

::wish you were here

She'll let you in her house::if you come knockin' late at night::she'll let you in her mouth::if the words you say are right::if you pay the price::she'll let you deep inside::but there's a secret garden she hides::she'll let you in her car::to go drivin' round::she'll let you into the parts of herself::that'll bring you down::she'll let you in her heart::if you got a hammer and a vise::but into her secret garden::don't think twice::you've gone a million miles::how far'd you get to that place where you can't remember::and you can't forget::she'll lead you down a path::there'll be tenderness in the air::she'll let you come just far enough::so you know she's really there::she'll look at you and smile::and her eyes will say::she's got a secret garden::where everything you want::where everything you need::will always stay a million miles away::

million miles
away

::you had me at hello

I.
Warszawa Centralna. Czwarta rano. Ty.
Prysznic, herbata, kołdra, ty.

Nie znam nikogo, kto miałby taką kolekcję piosenek.

Monday, April 17, 2006

::h i g h e r

Wariactwo straszne, pociąg Katowice- Warszawa.
Od obudzenia do zasnięcia.

Wracam w srodę.

::if I do not have you by my side

Pstryk.
Park, spacery, herbata, nawet głupia herbata, nawet Prince, Duplo w kieszeni, lizaki w Żabce.
Wszystko od A do Z.
Deszcz, godzina, słońce, druga godzina. Cały dzień, cały wieczór, cała noc.

Zasypana chusteczkami. Zapłakana.

::the world is mine!

Nie no, muszę to napisać.
Aniii i depresja. Koc, kakao, Tab two, smut nad smutami. No, jeszcze ciepłe skarpetki, błękitny dres, Portugalia na kolanach.

Ding dong! (Dzwonek do drzwi)
Ding dong! Ding dong! (Natarczywie.)

No to myslałam, że to ty. (Głupia!)

Odkładam kubek. Uchylam drzwi. Zakrywam dres. Poprawiam włosy.

Za drzwiami stoi mały chłopczyk, szesć- siedem lat, z dezodorantem w ręku. Chyba lekko przerażony.

Chłopczyk: -Dzień dobry.
Aniii: -Dzień dobry.
Chłopczyk: - Mogę popsikać?
Aniii: -Proszę, popsikaj.

Wystawiam rękę, chłopczyk psika Być może, pachnie kwiatami. Usmiechamy się oboje.

Chłopczyk: -Dziękuję bardzo, do widzenia.
Aniii: -Do widzenia.


I jak tu się nie cieszyć ze Swiąt?
No, jak?

::don`t let anyone

Była dla niego laleczką, zabawką liryczną przed snem.
On zaś był jej potrzebą serdeczną - królewiczem, paniczem i lwem.
Dał jej szminkę, puder, tusz.
Dał jej może tysiąc róż, ale serca swego - cóż,
serca nie dał, pewno nie miał.
Osiecka

::jiffy pop

Looking for something to spend time, and to fill the body, not to avoid loneliness and the physical functions or disfunctions of the body. It's one step forward and one step back.

No more roses.
Is it still love?

When I think of calling a friend, I notice that most of them have mutilated into acquaintances. Maybe that's my fault, maybe it's a form of getting old. I'm used to small talk at the moment.

afu#2 (13:50)dla mnie to ty jestes najwazniejszym wazniakiem na swiecie

Dobrze, że jest taka mała menda, połamana z góry na dół, że zawsze trochę poprawi humor, pomarudzi, wpadnie w tarapaty. A później wysłuchuj, aniii, tego wszystkiego!

No ale narzekać nie mogę. Ayyy aFu.

::seven of nine

http://www.creamfields.pl/

Mmmmm. Freestylers!
I cała reszta. Pysznie.

Dlaczego keks skończył się własnie teraz, kiedy zrobiło się smutno?
Jak dzis dostać się do Katowic, ale tak, żeby nie zmoknąć?
Wyjątkowo nie chcę, żebys usmiechał się do mnie z pociągu.

truth is plain
night and day

::mushroom jazz

Obiecałam, że nie będę siedzieć długo. Nie będę.
Widzisz, chciałam tylko napisać, chciałam tylko, żebys mógł przeczytać u siebie, że strasznie niespodziewane dla mnie jest to wszystko. To nie miał być romans, a przynajmniej nie od początku! To jest romans?

No ale chyba się tłumaczę, a nie powinnam tłumaczyć się z tych kilu godzin, z Warrena G słuchanego w samochodzie, kiedy o szyby dudni deszcz, z kilku herbat, z chorzowskiego Planetarium, które naprawdę widziałam pierwszy raz w życiu. Nie powinnam tym bardziej tłumaczyć się z tego, że zasnę dzis przy The essence, na zmianę z Take me higher. Że zasnę z usmiechem i z tobą, drugi, trzeci, kolejny dzień.

Fajnie, że zabrałes mnie do zoo jeszcze zanim zdążyłam napomknąć o słoniach, żyrafach. Że stalismy przed surykatkami, siedzielismy obok wielbłądów. Że padało, że schowalismy się przed deszczem.
Fajnie, prawda?

Wcale niefajnie, wcale, bo jutro już jedziesz.
Dobrej nocy.

Sunday, April 16, 2006

::just breathe!



Jestem rozpieszczana, a Mila jest cudowna!
O, Swięta. Marcepan od rana do wieczora.
I milka toffi.

Pestki z dyni i borówki, a do tego sok z makówki. Inne takie. Tymianku lisć nieduży.
Po rozum pójsć do głowy, słońcem się pokrzepić.
Biegać, skakać, latać, pływać.

Mam kask na motor. Zbieram na buciki.
Będzie maj, będziemy podbijać Kopiec Kosciuszki!

Mama: Zobaczysz, jutro tak cię obleję, że będziesz miała powodzenie cały rok. Bo jak się panny nie obleje, to i kawalera panna nie znajdzie.

No to się zastanawiam, czy mnie ktos oblał rok temu? Jaki był Lany Poniedziałek rok temu?
Aaa, już pamiętam. Wszystko jasne. I jak tu mieć powodzenie?

W tym roku babka mi nie wyszła. Keks i owszem, pycha, ale babka- nie. Zaczynam więc wierzyć w wyższosć babki piaskowej nad drożdżową.
Jak zwał tak zwał, z babki i tak najlepszy zawsze jest lukier.
I brzoskwinie w serniku.

Idę do żyrafy.

::11.000 clicks

Mmmm. Tak łatwo spić się grzanym winem?
Tak łatwo usmiechać się cały wieczór? Z milką toffi w kieszeni?

Wracać siódemką do domu, z neverending story w słuchawkach i trzema płytami w torebce. Swięta Wielkanocne zaczęły się sylwestrowym setem, z Panem Kleksem i A-ha.
Tylko jakos Mylo mi tam nie pasuje? Hm?

Własnie: co to za piosenka około 5tej minuty, za diabła nie mogę skojarzyć, hm? Strasznie fajna.

Teraz wcinam marcepana, przeglądam zaległą pocztę, planuję wtorkowe zdjęcia.
Wybieram się do parku, wybieramy się do parku, pomachać żyrafie. O. Może dasz się wyciągnąć do zoo?

deep in my soul

Saturday, April 15, 2006

::brand new second hand



W Swięta nie powinno się uronić ani łezki. Absolutnie- nie powinno się.

Zrób sobie płukankę gardła, połóż się pod kołdrę, Dziecinko.

Babcie mają to do siebie, że pamiętają o tym, o czym my już dawno zdążylismy zapomnieć.
Moja przypomniała mi dzis najgorsze wakacje mojego życia. Przypomniała, bo myslała, że byłam szczęsliwa w domku nad morzem, bo skąd miała wiedzieć, że byłam tam sama, że spędziłam urlop rozwiązując krzyżówki, wpatrując się w morze, płacząc, tęskniąc?
Skąd miała wiedzieć, że długo jeszcze będę pamiętała te wakacje, będę pamiętała moje dwudzieste pierwsze urodziny, teatr, to wszystko, co tak okropnie bolało? I rozmowy, których zabrakło?

Kolację w węgierskiej restauracji, z kims innym.
Kino, kino, setki godzin w kinie- nie z tą osobą.
Pół roku ze swiadomoscią, że już nikt, że nigdy, że nie i koniec.

Nie przypominajcie mi o tym teraz, kiedy wszystko zaczyna się od nowa. Kiedy w końcu można się bać, ale bać z usmiechem na twarzy, ze swiadomoscią, że tym razem nie dam się skrzywdzić. Że tym razem wszystko będzie z większym dystansem, autonomią, a bliskosć? Cóż. I na bliskosc będzie czas.

Rok bez chłopaka. Rok na pozbieranie wszystkiego, co zostało.
Rok dla dzieciaka, jakim zawsze byłam. Rok na skakanie po kałużach, smutne piosenki, na ploty z Kalą i przeprowadzkę. Rok, który jest bardzo wesoły dzięki kochanym Przyjaciołom.

I kolejna Wielkanoc, w której pojawia się o n. Nie pierwsza, ostatnia.

::you`re all I need to get by


Total turnaround & słońce. Milka.
Pójdziemy na spacer?
Czy zabierzesz na spacer zakatarzoną dziewczynę?

y o u t a k e m e h i g h e r

Tylko proszę, usmiechnij się do mnie z pociągu.


Friday, April 14, 2006

::Turn around::look at what you see::in her face::the mirror of your dream::make believe::I'm everywhere::I'm hidden in the lines::and written on the pages::is the answer to a neverending story::reach the stars::fly a fantasy::dream a dream::and what you see will be::rhymes that keep their secrets::will unfold behind the clouds::and there upon the rainbow::is the answer to a neverending story::story::show no fear::for she may fade away::in your hands::the birth of a new day::rhymes that keep their secrets::will unfold behind the clouds::and there upon the rainbow::is the answer to a neverending story::neverending story::

::another day::just believe

Szkoda, że nie możesz przyjechać, ot tak. Szkoda.
Pousmiechać się do mnie. Pokreslić kreski obok moich kresek. Moim fioletowym atramentem, na kolorowych karteczkach.
Kolorowe karteczki można wsadzić do kolorowych kopert.
Kolorowe koperty można wysłać do wszystkich przyjaciół. Twoich i moich. Na Swięta.

Posłuchać Take me higher albo Stoliczku nakryj się.
I znów się pousmiechać, obejrzeć film, który wybierzesz specjalnie na dzis.
Posmiać się albo popłakać. Zrobić herbatę w dzbanku.

Może to przeczytasz, pewnie czasem tu zaglądasz, hm?
No to teraz już wiesz.
Fajnie, że jestes.
Zniosę nawet ten katar. Przeziębienie, wszystkie te nieprzyjemne sprawy, bo przecież- to nie jest tak daleko. Co by się nie działo. Co by się nie stało.

I jak by się nie zaczęło.
O, * . Gwiazdka?

:)* O, całus?


just breathe

::daydreaming


...wonderland?


::I wanna be what he wants::when he wants it::and whenever he needs it::when it comes to bein' feelin' loved starved::I'll be there to feed it::lovin him a little bit more each day::it turns me right on::when I hear him say::Hey baby let's get away::let's go somewhere far::

::czyli 10 razy we dwoje

Tak łatwo zamknąć drzwi
i udawać, że nie boli.
Żal w twoich oczach
a pustka w moich.

Trudno przyznać się przed sobą
że nie wyszło, chociaż mogło.

Często płaczę, siedząc w mroku
nasłuchując twego kroku.

http://www.grydamskomeskie.art.pl/multi.html

Thursday, April 13, 2006

::lime green

Kto to widział, chorować na swięta, na wiosnę, teraz? Niepoważnie!
Aniii chora, aniii zasłuchana, aniii cały dzień przy komputerze. Tak więc ma to wyglądać?

Gdzie bazie? Gdzie spacery? Czas?
Książka i ciepłe mleko przed snem?
Herbata waniliowa, koc w paski, miękki sweter, włosy pachnące czekoladą?

I`ll take the force of the blow

O* na to bym naprawdę nie wpadła!

::jeżeli gdzies jest niebo

Nie wiedziałam, że tak blisko
jest to wszystko,
to wszystko, o co chodzi...
Nie wiedziałam, że tej zimy
zatańczymy,
zatańczymy jak w ogrodzie...
Nie wiedziałam, że się ręce
z tego tańca jak z wieńca
nie rozplączą,
nie wiedziałam, że się serca
nigdy więcej,
nigdy więcej nie rozłączą,
nie wiedziałam, że to można
- tak bez tchu...
nie wiedziałam, że ja także będę Ewą,
nie wierzyłam, nie czekałam,
nie przeczułam w głębi snu
że jeżeli gdzieś jest niebo,
to tu, to tu.

Nie wiedziałam, że się serca tak ostudzą,
uwierzyłam, że umiera się parami,
nie wiedziałam, że się ludzie różnie budzą
jak okręty, nie te same,
choć w tej samej wciąż przystani...

Nie wiedziałam, że to można - tak bez tchu...
Nie wiedziałam, że odfrunie, co się rzekło,
nie czekałam, nie cierpiałam,
nie przeczułam w głębi snu, że jeżeli gdzieś jest piekło,
to tu.
Osiecka

::pod choinkę

W tym roku nie będziesz już Świętym Mikołajem.
Zresztą i w zeszłym
to było tylko na niby.
Może wrócisz
Wielkanocnym Zającem.
Osiecka

::raw deluxe


Enfin le week-end on se casse
On se barre à la cambrousse
On prend la route nationale
Ma choute, ça va te remonter le moral
Ah merde la route est bloquée
Tout le monde commence à s'énerver
C'est le cauchemar
On arrivera en retard
Les fous du volant
Se rentrent dedans
Provoquent des accidents
Ah non!
C'est pas marrant
Vive le week-end
Vive le week-end
C'est l'enfer
C'est le week-end ...

Wednesday, April 12, 2006


Jak długo trwa miłosć?


Trudno przecież przez całe życie być pijanym.

Dziewiąta pięćdziesiąt osiem. Przychodzi. Dokładnie wtedy, kiedy zaczynają się wiadomosci na drugim programie. Stawia teczkę w przedpokoju i nie zdejmując kurtki, zajmuje sofę naprzeciwko telewizora. Joelle przysiada obok.
-Powiedz mi, jak długo trwa miłosć?- pyta cicho, przysuwając się do niego.
On sięga w tym momencie po pilota i dotyka przycisk, zwiększając głosnosć.
-Nasza miłosć? Woecznie- odpowiada, patrząc w ekran.
Potem kładzie dłonie na jej piętach i pyta:
-Kochanie, dlaczego masz takie zimne stopy?
Wisniewski, Intymna teoria względnosci.

::black is the color of my true love`s hair


Przetanczyć całą noc, przegadać całą noc. Oglądać filmy- głupie i smieszne, płakać przy filmach smutnych; czytać książki na głos. Pakować koc, zbierać pierwsze płomyki słońca, jesć sniadanie gdzies nad jeziorem (nad Wisłą?).
Najpierw może się poznać (?).
I później:
pisać smsy na dobranoc, liczyć dni, godziny, minuty. Pić cierpkie wino i zagryzać słodkimi lodami z czekoladą. 30 cm ponad chodnikami.
Znajdywać lisciki w kieszeni. Zasypiać nad ranem, wstawać wczesnie, opowiadać przygody z dzieciństwa. Wymieniać się piosenkami, przeglądac program tv, wybierać jabłka na straganie.
Jeździć na rowerze, grać w badmingtona, leżeć i patrzeć za okno.
Robić głupie miny na zdjęciach, robić zdjęcia w ogóle, bo braku szczęscia się nie dokumantuje.
Słuchać electro, nic nie mówić.

Dzięki za misie. :)*

Tuesday, April 11, 2006

::44 minuty od aniii

44 minuty to jest cos, czym można się pochwalić.

Bo ty. (Całus.)

Jest zimno, jest ciemno, w końcu mam chwilkę, żeby sobie podogadzać. Na włosach maseczka, na stopach maseczka, na twarzy też. Zaczęte Powiedzieć wszystko, otwarta butelka wina. Nowa płyta, Jacuzzi Jazz, pootwierane kartony z częsciowo spakowanymi rzeczami.

Co będzie z tą moją nieszczęsną suszarką do sałaty?

Primo ty wariacie!
Mamy naprawdę zwariowanych przyjaciół.
O:

http://bibainfo.pl/forum/viewtopic.php?t=17298

Bruce Lee to przy tobie mięczak. Tak.

::biega krzyczy pan hilary::gdzie są moje okulary?



Kto zrozumie? Kala?
Podpowiedź: w tle, białe okulary. Nasz dobry znajomy.
Che bravo ragazzo! Bravissimo! Aiiiiii!

::la la land

Pada. Leje.

Faktycznie, zapomniałam o biedronce. Biedronce znalezionej i od razu pożartej. Biedronce z czekolady.
Była sporych rozmiarów, sliczna, zapakowana w błyszczące sreberko.
Była, bo została pożarta przez dwie subtelne kobiety, w czerwonej toyocie, w której w każdej chwili mogło odpasć koło. Została pożarta ukradkiem, po cichutku. W oczekiwaniu na taksówkę, w oczekiwaniu, aż dwóch pokłóconych mężczyzn przytuli się do siebie o 4 nad ranem.

Ooo, tutaj:
http://karollka.blogspot.com/2006/04/anetakarollkadekadencja.html

a w krakowie na brackiej pada deszcz
gdy konieczność istnienia trudna jest do zniesienia
w korytarzu i w kuchni pada też
przyklejony do ściany zwijam mokre dywany
nie od deszczu mokre lecz od łez

::jacuzzi jazz

Nie znoszę spóźnionych pociągów. Dwa w ciągu dwóch dni.
Nie znoszę biec na autobus ze swiadomoscią, że to ten ostatni.


I`ve got so much funky shit inside my brain
I couldn`t explain
You wouldn`t understand
I couldn`t explain

Lubię telefony, które nawet z wyładowaną baterią do czegos się przydają. Na przykład mają lusterko.

Podoba mi się, jak deszcz dudni o szybę.

Przypomniało mi się cos smiesznego.
Płacę za okulary słoneczne. Dostaję parasolkę w prezencie.

Sunday, April 09, 2006

::gramofon gra

De-ka-den-cja. D&G oczywiscie. Tym razem elektro. Mało tańców, aniii wisząca na telefonie, aniii gdzie indziej, aniii z kims innym.

Nie mogę się doczekać.
I czekam.

Podgryzam słonecznik, cicho nucę smutne piosenki i spoglądam na kogos, z kim można na bosaka siedzieć na trawie nad Wisłą, i czytać Dukaja.

:)* (?)

Saturday, April 08, 2006

::wieczór panieński

Myślicie, że to bredzi malaria?
To było,
było w Odessie.
Przyjdę o czwartej – powiedziała Maria.
Osiem.
Dziewięć.
Dziesięć...

(...)

Weszłaś ty,
opryskliwa jak „na masz”!
Męcząc rękawiczek zamsz,
rzekłaś:
”Wiesz,
wychodzę za mąż”.
Ano cóż... wychodź...
Nie szkodzi.
Zniosę ból.
Spójrz,
spokojny jestem,
jak puls
umarłego.
Majakowski, Obłok w spodniach


Mama: pamiętam, spódnica z kontfafałdą, bluzka nakrochmalona, koniecznie kokarda we włosach. Balerinki, buciki na kaczuszce. Moja mała dama.
(Aniii wczoraj, aniii dzis.)

Fajnie tak, pogadać z Mama przy czesaniu włosów.

Friday, April 07, 2006

::rymowanki snieżki

Nie spać, proszę, pytam:
Czemu się nie wcielasz?
Czemu się nie wcielasz?
Czemu się nie wcielasz?

Jest tak pięknie między literami
Jak robaki rozłazimy się na różne strony
Tramwaj jedzie
Koparka sobie coś tam kopie
Chcę mieć twoją skórę pod moimi paznokciami

Wcielacz

Od zasnięcia- do przebudzenia. Nie wierzę.
Usmiechnięta jak ciasto z żurawinami. Od bardzo wczesnego ranka.

Thursday, April 06, 2006

::baby doll (&) in love again

A co, jesli sie zakocham?
Albo:
jesli się już zakochałam?

W obcym swetrze inaczej wraca się do domu.
Inaczej zasypia się z kims innym pod powiekami.

Smutne piosenki przestają być smutne.
Inaczej czyta się ulubione książki.
Przyjemniej jeździ się autobusami.


:*

::and that`s more than love:that`s the way it should be



dziewczyna na Plantach w siódmym niebie
miasteczko sni się jeszcze czasem
makijaż twarzy mocno się trzyma
noce są takie jasne

(...)

dziewczyna na Plantach smutna jakas
z miasteczka już nic nie pamięta
miejski księżyc zagląda jej w oczy
za chwilę będą chyba swięta

Miejska strona Księżyca


Wednesday, April 05, 2006

::I will walk with my hands bound::into your garden

So, so you think you can tell
Heaven from Hell
blue skies from pain.
Can you tell a green field from a cold steel rail?
A smile from a veil?
Do you think you can tell?
And did they get you to trade your heroes for ghosts?
Hot ashes for trees?
Hot air for a cool breeze?
Cold comfort for change?
And did you exchange a walk on part in the war for a lead role in a cage?
How I wish, how I wish you were here.
We're just two lost souls swimming in a fish bowl,
year after year,
Running over the same old ground.
What have you found?
The same old fears.
Wish you were here.

Najpiękniejsze piosenki o miłosci. Przez tę wiosnę tak mnie wzięło. Przez ten snieg.
Massive Attack, Protection
Kilka piosenek Thievery Corporation
DJ Krush, With grace
Całe mnóstwo tego jest. Co mi się tylko przypomni, napiszę zaraz.

::mój cień nie zna twojego cienia

izzi (16:30)jezu schodze na kaca
izzi (16:31)jezu piękna to ja nie jestem
aniii (16:31)hehe
aniii (16:31)wiem
aniii (16:31)dlatego napisalem ze sie zajmiemy toba
aniii (16:31)i tymi firanami
aniii (16:31)i twoimi ohydnymi meblami
izzi (16:31)no, ale jestem na zywo troxchę chyba lepsza
izzi (16:31)moje meblke są boskie
izzi (16:31)siez astanów nad twoimi lepiej


Iz. Cały Iz. Boski Iz.

Jest on niewątpliwie gnusny i nikczemny, swieci przykładem moralnego trądu. Jest słoniowato kaprysny.

Iz? Jaka była dedykacja na tej książce, co to mi ukradłes, mały cholerniku?
Oddawaj!

::take, up in space::you&I


Rankiem od Mariackiej Wieży
na powietrzu diabeł bieży.
Gałczyński












Wyrzucimy te paskudne meble, zerwiemy firanki. Wstawimy dużo szkła, trochę betonu. Zajmiemy się Izzi, jej brwiami i pazurami. Kupimy szafę, ogromną, na wszystkie moje badziewia.

Dobrze, że koło okna mamy dwa foteliki.

Na podłodze leżał dywan, stały też dwa foteliki. (-Jeden dla mnie, drugi dla przyjaciela- wyjasnił pan Turunus.)

Nad łóżkiem powiesimy napis z Roku Diabła Zelenki:
-Kto nie pije, ten nie wie, czym jest poranek pijaka.

Zamontujemy lampę nocną, dużo zdjęć na scianach, fiołki od Kali postawimy na parapecie. Zabiorę sopelek od Mi, całe mnóstwo płyt i kolorowe lakiery do paznokci.
W pokoju będzie pachniało moim najnowszym nabytkiem, Cristal Noir`em.

Hm? Jak pozbyć się Sexy Izzi?


::last.fm

Tuesday, April 04, 2006

Kiedy Vladimir późnym wieczorem wracał ze swojego miejsca pracy, ze swoich niezwykłych wizyt i spotkań, kładł się w ubraniu do swojego łóżka na Libni, Na Grobli Wiecznosci pod numerem 24. Nad poduszką przymocował opuszczaną lampę i w strudze padającego z góry elektrycznego swiatłapisał listy do samego siebie, swój dziennik.

cdn.

::put him out

Wyjsć z seforki, pojechać do Krakowa. Przejsć sto kilometrów, wydać mnóstwo pieniędzy, opalić się pierwszym wiosennym słońcem. Ale od początku. Najpierw:

Dekadencja. Dj Ekschłopak za gramofonami. Tańce- hulańce, miłe towarzystwo, Dolce & Gabbana poderwany! Tak mało czasu już zostało!
Znów breakbeat, słodki wermut z sokiem grapefruitowym, cała noc na parkiecie, przytupując do rytmu z D&G. (Gdzie on sie tego nauczył?! Re-we-la-cja!)
Więcej: Justin Timberlake, Prince, wielkie okulary, zaskakująco interesujący chłopak. Nowy numer telefonu w puderniczce.

Dalej: Przystanek na jedzenie, Marek nie jada wołowiny, więc się przeciągnęło. Trzecia w nocy, sms od D&G -Uważaj na siebie, daj znać jak położysz główkę na poduszce, cmok i spij dobrze. Czyli- kolejne zaskoczenie tego wieczoru. I jeszcze kino; umówimy się do kina (?).

Czwarta, prysznic, piżama, jeszcze tylko odebrać pocztę; spać. Wpół-do-piątej.

Szósta. Wrrrrrr! Budzik.
Prysznic, herbata, dużo korektora pod oczy. Klucze z seforki. Nowa podróżna torba, kosmetyczka (ta wiecznie-spakowana), koszulka na zmianę, kilka drobiazgów, notes.
Otwieram seforkę i myslę o minionej nocy, o perełkach, Raw us Fuck, o moim wonderlandzie. Czytam o dr.Brandt`cie, usmiecham się do wszystkich, dostaję kolejnego smsa od D&G.

Od jakiegos czasu mam straszną ochotę na lody. Mogą byc piernikowe.

Po pracy wsiadam w autobus; trasa Bytom- Katowice. Tak, przysypiam. Jadę trzy przystanki, wsiada Sexy Izzi z gachostwem. I jest smiesznie, miło, prawie rodzinnie.

W pociągu jemy orzeszki i spimy. Może raczej ja spię, oni się ze mnie smieją. (Przecież widzę!).

Gachostwo Izzi oddycha ciężko na krakowskim dworcu. Sląsk chyba nie przypadł mu do gustu (Iz?), nie zachwyciło go również fortessimo, wręcz przeraził plac Sikorskiego.

Siedem minut zajmuje droga do mojego nowego gniazdka. Zapiera mi dech w piersiach! Maleńki placyk, na srodku maleńki ogródek, cichutko, czysciutko, i wróżka Maxima piętro niżej. I lombard, jak mi się pieniądze skończą będę mogła sprzedawać wartosciowe rzeczy Izzi za bezcen. Tak, lombard to dar niebios!
Pochyły sufit, drewniane belki, dwa foteliki pod oknem.
Zupełny brak sąsiadów; i te siedem minut z Rynku!

Sms do D&G: -Tu jest cudownie!
Sms od D&G: -Kraków jest cudowny, tobie tam będzie cudownie!

Piję herbatę z ulubionego kubka Izzi; muszę jak najszybciej przywieźć sobie moje trzy ulubione kubki.

Idziemy pod Okno Papieskie. Jest cicho, jest ciemno, palą się swiece. Ludzie spiewają, płaczą. Ja nie umiem o tym mysleć.

Rok temu był Ktos, z kim chciałam jechać do Krakowa tego dnia. Nie mogę uwierzyć, że minął już rok, rok osobno, rok może trochę smutny, rok, kiedy naprawdę się dorasta.
Rok, kiedy się tęskni, kiedy czasem się nie może, kiedy na jeden wieczór znajduje się sobie pięć różnych zajęć. Żeby tylko zasnąć ze zmęczenia.
Ale też rok, który rozwija. Uczy. Usmiecha się do harcerzy w Carrefour`ze, jeździ na wycieczki bliższe i dalsze, nakleja ważne zdania nad łóżkiem, je owsiankę na sniadanie. Chodzi do kina, słucha muzyki poważnej, gromadzi materiały o Lizbonie.
Taki rok, kiedy najwięcej dowiadujesz się o sobie, o ludziach, których kochasz. Którzy są dla ciebie ważni.
Rok, który już nie boli.

Nie można za dużo rozmyslać.

Wracamy do domu.
W drodze powrotnej wstępujemy >na moment< do Jazzrocka. Izzi podrywa barmana, dostaje nawet szklaneczkę wody na kwiat od gachostwa (bo gachostwo się dyskretnie ulotniło).
Jest koło drugiej, jak kładziemy się spać. Izzi ma na ósmą do pracy, znamy się na tym.

Ja wstaję koło dziesiątej, prysznic, zakupy, kręcę się niezauważona po moim nowym miejscu pracy. Jest miło, inaczej, jestem przerażona. Jak sobie poradzę?!?

Przeraża mnie Sisley.
Kierowniczka uspokaja, mam pierwsza nową koleżankę! Studiuje wychowanie plastyczne na UJ. Zapomniałam imienia.

Dzień mija leniwie, na murku pod Wawelem, na spacerze, pięknie swieci słońce, na tyle nie chce mi się wracać do B., że wyjeżdżam dopiero po 21. Do mojego łóżka kładę się koło pierwszej, słucham jeszcze Ms. Dynamite, czytam chwilkę, odpisuję na zaległe smsy.

D&G: -Clinique Happy czy L`eau par Kenzo?
Aniii: -Zdecydowanie Happy; a lepiej: Moschino Friends.

Żeby było ciekawiej:
Wrrrrrrrr o szóstej. Tak, tak, budzik. Klucze, czarna koszulka, otwieramy seforkę.

Saturday, April 01, 2006

::dwie warstwy lakieru



Czas nie zna żadnych okrucieństw
prócz ciszy po nas.
Aż tu doszlismy.
Honet
zdjęcia: Peter Lindbergh
guru
Napełnilismy szklanki,
na kocu dzielilismy
kąty i spalismy w róznych,
przecież zaskakujących ramionach.
Wolny

::a to::czym nie bylismy


Zima była, gdy wysiadałem z autobusu
i rzuciłem się w twoje ramiona,
i twych włosów, twych wieczornych włosów
ogarnęła mnie woń niezmierzona.

Księżyc zniżył się, błysnął nad klamką
potem odszedł i wplątał się w drzewo.
Pierscień nocy się nad nami zamknął
i zaczęło się siódme niebo.
Gałczyński



::przy wy łkanie

lekki przyszczyp serca
zza wrót głowy
a kiedy zaczy nią
spadać w dół
złap mnie i trzymaj
za słowo
(bo tylko to znamię
zna mnie)
Mueller



od kiedy rusza mnie wiatr

wypadają liscie
cały dom od tygodnia jest bezdomny
kto dał sciany? kto zaszczepił okna?
kto ten dom ze skóry obrał?
liscie zasypują płot. i porzeczki.
Majzel

::więcej mnie nie ma


Q-tip, Amplified.
Rewelacyjna płyta na dzień taki jak dzis- ciepły, słoneczny, lekko wietrzny.
Wszystko nabiera tempa.
Zamknąć seforkę, potańczyć, otworzyć seforkę, pokręcić się po seforce. Pójsć na dłuuugi spacer, słuchać Reflection Eternal, ułożyć włosy, poczytać chwilkę, pooglądać zdjęcia Lizbony, pójsć z izzi na piwo. I znów: potańczyć (Maska? Dekadencja?), otworzyć seforkę, wyjsć z seforki, pojechać do Krakowa, pokręcić się po Krakowie. Znaleźć jakies łóżko, zasnąć.

to mógłby być jeden z tych
krótkich dni
które kończą się potoczną solówką
złego snu
mojego spojrzenia
które znajduje mnie w burger kingu
obok podręcznika do antropologii kultury
obok stołu obok krzesła obok podłogi
obok życia
Cecko

::w języku ojczystym::w języku itaki

Co warto zapamiętać, o czym należy zapomnieć?
O czym należy zapomnieć?

-Jakie to dziwne, gdy tak mówisz. Twoje >u siebie< znaczy więc nie tutaj?
Kundera